Strzeż i wypełnij. Na marginesie Pwt 4,1-2.6-8.

Mojżesz powiedział do ludu: „A teraz, Izraelu, słuchaj praw i nakazów, które uczę was wypełniać, abyście żyli i doszli do posiadania ziemi, którą wam daje Pan, Bóg waszych ojców. Nic nie dodacie do tego, co ja wam nakazuję, i nic z tego nie odejmiecie, zachowując nakazy Pana, Boga waszego, które na was nakładam. Strzeżcie ich i wypełniajcie je, bo one są waszą mądrością i umiejętnością w oczach narodów, które usłyszawszy o tych prawach powiedzą: «Z pewnością ten wielki naród to lud mądry i rozumny». Bo któryż naród wielki ma bogów tak bliskich, jak Pan, Bóg nasz, ilekroć Go wzywamy? Któryż naród wielki ma prawa i nakazy tak sprawiedliwe, jak całe to Prawo, które ja wam dziś daję?” (Pwt 4,1-2.6-8)

Kiedy zaczynała się historia Boga z ludźmi, wężowa pułapka, zastawiona na ludzkie serce, miała jako przynętę słowo - obietnicę nowej wiedzy, owoc poznania, który miał zagwarantować doświadczenie boskości. Bliskość Boga nagle przestała się liczyć, kiedy człowiek uwierzył, że może sam, jak zbuntowany nastolatek, „wiedzieć lepiej”. I tak wiedza, która przybrała kształt owocu pożądania, zamiast zbliżyć – oddaliła stworzenie od Stwórcy.

Od tamtej pory ludzie podświadomie czuli, że szukanie mądrości, uwolnione od chęci samoubóstwienia, może stać się sposobem na odbudowanie przerwanej więzi. Szukali więc mądrości, „jakby po omacku”, kierując się intuicją, zbaczając nawet czasem na ścieżki Kusiciela, który nie zamierzał zrezygnować ze zwodzenia ludzkich serc sprzedając im śmierć przebraną za życie i głupotę przebraną za mądrość.

Mądrości szukano tam, gdzie ludzkie ręce okazywały się zdolne do tworzenia nowych rzeczy, usprawniających często funkcjonowanie całej społeczności. Mądrym człowiekiem był sprawny rzemieślnik, dobry rolnik, potrafiący uzyskać dobry, obfity owoc właściciel winnicy. Mądrość była dla ludzi umiejętnością działania.

Mądrości szukano również tam, gdzie ludzie potrafili układać mowy i byli zdolni od odkrywania i przekazywania innym tajemnic świata. Mądrym człowiekiem był przemawiający na zgromadzeniu Kohelet, i dzielący się swą wiedzą z uczniami Syn Syracha. Mądry był układający przysłowia i wydający sprawiedliwe wyroki Salomon.

Mądrości szukano wreszcie tam, gdzie ludzie potrafili mądrze żyć. Mądrym człowiekiem był „mąż sprawiedliwy”, to znaczy taki, który potrafił żyć tak, że mógł spokojnie stanąć wobec Boga i wobec ludzi, którego życie nie zaprzeczało jego słowom, którego czyny nikogo nie krzywdziły. Słowem – mądrym człowiekiem był ten, kto potrafił żyć w zgodzie z Prawem Pana, z Dziesięcioma Słowami, w których zapisano wolę Boga, marzenie Boga o dobrym ludzkim sercu.

Dlatego właśnie Izrael wiedział, że słowa Prawa są jego największym skarbem. Gdyby nawet zabrakło sprawnych mistrzów rzemiosł, wybitnych nauczycieli i roztropnych prawodawców, mądrość ocalą ludzie umiejący żyć Słowem Pana.

To umiejętność wymagająca najpierw pokory. Żeby żyć tym Prawem, trzeba otworzyć przed nim serce i ustąpić od marzenia o „boskości”. Od tej pory już nie człowiek jest „właścicielem” Słowa, ale to Słowo bierze człowieka w swoje posiadanie. Słowo jest już pełnią. Nic nie trzeba dodawać, ani nic z niego nie będzie wykreślone. Przyjęcie Go wymaga więc zwyciężenia pokusy, żeby jednak coś zmodyfikować, poprawić, uzupełnić – bo nowe okoliczności, bo nowe czasy, bo wtedy była pustynia, a teraz mieszkamy we własnej ziemi i mamy inne problemy. Słowo mówi: wszystko, co ci potrzebne do mądrego życia, już masz przed sobą. Nie jako zdobycz, ale jako dar. Prawdziwa mądrość jest na wyciągnięcie serca, ale nie jako owoc pychy. Ona ucieka przed tym, kto chce nią nadmuchiwać swoje ego, a otwiera swój skarbiec przed tym, kto umie słuchać, zanim zacznie mówić.

Mądrość jest ukryta w bliskości Boga. I zdobywa się ją przez zasłuchanie w Tego, który Jest. Mądrość jest życiodajna i hojnie obdarowuje swoim dziedzictwem tego, kto potrafi być jej wierny. Nie znajdzie jej serce zapatrzone w siebie. Nie dadzą jej serca, które, nawet jeśli zaczynają od mówienia o Bogu, to, raczej prędzej niż później, kończą na opowiadaniu o sobie i na trudnym do ukrycia autozachwycie nad przypadkami własnego życia. Mądrość przychodzi bowiem wtedy, kiedy człowiek zapragnie schronić się w jej cieniu, i odwraca wężową pokusę – już nie chce być Bogiem, wystarczy, że wie, że Bóg jest blisko.

I ludzie, którzy potrafili tak się zasłuchać w Boga, że wystarczał im nawet cień Jego obecności, zadziwili świat zbieraczy tytułów i kolekcjonerów dyplomów. I najmniejszy naród Ziemi stał się ludem ludzi, którzy zrozumieli i przekazali dalej mądrość największą: z Bogiem – wszystko, bez Niego – nic w życiu się nie liczy. Izrael, który słuchał – zrozumiał. I kiedy nadeszła pełnia czasu, wystarczyło Dwunastu, którzy uczyli się mądrości od bliskości Boga i od własnej słabości. Wystarczyła im mądrość, która była głupstwem dla pogan, a dla wielu ich współbraci – zgorszeniem. Wystarczyła wiedza krzyża, żeby mędrców świata zawstydzić.

I wobec katedry mądrości Krzyża, już nie Mojżesz, ale Bóg sam, jeszcze raz mówi: zobacz, czy jakiś naród ma bogów tak bliskich… Chcesz być wielki i rozumny – szukaj wielkości w poniżeniu krzyża i szukaj rozumu w szaleństwie miłości Boga. Bliżej już nie można. Nie trzeba nic dodać ani nic ująć. To Prawo i to przykazanie: miłujcie się wzajemnie, służcie sobie wzajemnie, i chodźcie za Mną, aż na krzyż, aż do zmartwychwstania – to wystarczy. W tym jest twoja mądrość. Strzeż i wypełnij, a będziesz żył.