Trzęsienie ziemi we Włoszech i Narodowa Pokuta Polaków

Symbolem niszczycielskich skutków potężnego trzęsienia ziemi, które 30 października nawiedziło środkowe Włochy, stała się Nursja, położona niemal w epicentrum trzęsienia. Nie mogę zapomnieć fasadowej ściany bazyliki św. Benedykta, wzniesionej nad rodzinnym domem patrona Europy. Wystaje z ruin jak wyciągnięta w geście rozpaczy ręka okaleczonego człowieka. Bezsilność walczy tu z rozpaczą i buntem. Rozpacz i bunt przeciwko Bogu były i są niebezpiecznymi pokusami ludzi bezradnych wobec ogromu nieszczęścia, które ich dotyka.

 

   Symbolem niszczycielskich skutków potężnego trzęsienia ziemi, które 30 października nawiedziło środkowe Włochy, stała się Nursja, położona niemal w epicentrum trzęsienia. Nie mogę zapomnieć fasadowej ściany bazyliki św. Benedykta, wzniesionej nad rodzinnym domem patrona Europy. Wystaje z ruin jak wyciągnięta w geście rozpaczy ręka okaleczonego człowieka. Bezsilność walczy tu z rozpaczą i buntem. Rozpacz i bunt przeciwko Bogu były i są niebezpiecznymi pokusami ludzi bezradnych wobec ogromu nieszczęścia, które ich dotyka.

    Łatwo wtedy o szybkie oskarżenia ewentualnych winnych, nie wykluczając Boga czy ludzi, z których czyni się kozłów ofiarnych. Mało to ateistów interpretowało trzęsienia ziemi jako dowód na nieistnienie Boga? Słyszę, że i teraz we Włoszech niektórzy interpretują trzęsienie ziemi jako karę za wprowadzone tam niedawno związki partnerskie. W tym kontekście imponują mi owi trzej benedyktyni z Nursji, zresztą Amerykanie. Choć ich klasztor legł w gruzach, zakonnicy nie myślą o powrocie do swych krajów ani o zmianie lokalizacji. Wprost przeciwnie, na gruzach chcą zbudować jeszcze większy obiekt, otwierając się na nowe powołania.

    Benedyktyni z Nursji od razu włączyli się w pomoc poszkodowanym. Pokrzepiali ich słowem, modlitwą i sakramentami. W wielu relacjach telewizyjnych ze zburzonego miasta można było zobaczyć mnichów modlących się na kolanach przed ruinami bazyliki. W rozmowie z Radiem Watykańskim wiceprzeor wspólnoty, o. Benedetto Nivakoff, wyjaśnił znaczenie tego gestu. „Obraz klęczącego to obraz człowieka, który czyni pokutę, wyraża skruchę, uświadamia sobie własne błędy. To bardzo ważne, aby kiedy spotyka nas jakaś tragedia, zrobić rachunek sumienia i zobaczyć, czy gdzieś nie zbłądziłem i w czym mogę zmienić swoje życie. Bo Bóg ocalił mi życie. Dlaczego? Co muszę zmienić?" - tłumaczył zakonnik.

    Mądre to słowa. W obliczu tragedii nie należy zaczynać od szukania kozłów ofiarnych, ale uparcie pytać: jakie niesie ona wyzwania. Wśród owych wyzwań jest – jak słusznie podkreśla benedyktyn z Nurski - i rachunek sumienia, który pozwala zrozumieć, gdzie zbłądziłem, gdzie zbłądziła moja wspólnota, za co powinienem pokutować i w czym zmienić swoje życie. W tym kontekście Narodowej Pokuty Polaków nie wolno potraktować jako jednorazowej akcji, tak samo spektakularnej jak szybko zapomnianej. Trzeba ją kontynuować na poziomie parafii, rodziny, diecezji. Wszystkie te wspólnoty dziedziczą przecież ciężar skutków społecznych zła swoich przywódców. Ile to rodzin jest obciążonych znanymi i nieznanymi winami matek, dziadków i ojców. Ile parafii jest naznaczonych zdradami proboszczów, odejściami z kapłaństwa księży wikariuszy. A czy nie zdarzały się diecezje, gdzie trzeba pokutować za grzechy biskupów?

    Grzechy przywódców wspólnot to tylko jeden ze społecznych kanałów zła. Drugi – jak słusznie podkreślał abp Gądecki w Częstochowie - to złe struktury prawne i organizacyjne naszych wspólnot (rodziny, parafii, diecezji), które nie tylko nie służą dobru wspólnemu, ale wprost je niszczą. Najczęściej wynikają one z zaniedbań, lenistwa duchowego i intelektualnego. Ile dobra zaprzepaszcza się np. w Kościele w Polsce z tego powodu, że nie pomyślano o solidnej reformie finansów? Ile dobrej energii traci się w parafialnych radach duszpasterskich poprzez to, że nie ma regulaminu wyboru do tych rad, ujednoliconego i obowiązującego w całej diecezji, że w praktyce ich funkcjonowanie zależy od dobrej - bardzo subiektywnej – woli proboszcza.

    Trzecią formę kumulacji skutków społecznych grzechu tworzy solidarność zła. Tak jak istnieje solidarność w dobru, tak każdy nawet intymny grzech, osłabia rodzinę, parafię, diecezję. Dlatego tak ważny jest sakrament pokuty. Wierzący Polacy, zebrani w Częstochowie, spowiadając się masowo, dali przykład prawdziwego zmysłu wiary ludzi religijnych. Na tym można bazować w dalszej pracy duchowo-moralnej przy oczyszczaniu pamięci, realnym pojednaniu naszych rodzin, parafii i Kościoła. W takiej pokucie jest miejsce i na egzorcyzm, i na uczynki pokutne indywidualne, i wspólne pokutowanie - czy nie warto wznowić choćby pielgrzymek pokutne poszczególnych wspólnot? – i na solidną refleksję na temat współczesnych uwarunkowań, w których funkcjonują nasze wspólnoty. Ileż tu można skorzystać z wiedzy socjologicznej.

    Wspomniany na początku zakonnik z Nursji zaznaczył, że benedyktyni mają tam dwa klasztory: jeden w miejscu, gdzie urodził się św. Benedykt, a drugi w górach, przeznaczony głównie na modlitwę. "Liczymy na to, że przy pomocy wiernych uda się nam odbudować oba te klasztory. Tu, w Nursji ludzie są nam bardzo życzliwi, bo bez żadnych naszych zasług traktują nas jako ambasadorów ich patrona św. Benedykta. We wszystkim nam pomagają i proszą nas o modlitwę. Wiedzą, że przedwczoraj rano w czasie trzęsienia ziemi modliliśmy się za nich. I są świadomi, że dzięki Bogu nie było żadnej ofiary śmiertelnej”.

    Czy nie warto pokusić się o to, by być ambasadorami Bożego miłosierdzia poprzez wspólną pokutę.