O podwójnej prawdzie

W TVP Seriale trwają powtórki pierwszej serii „Rancza”. To ta nie przerysowana jeszcze część, w której Kusy jest alkoholikiem, Lucy Wilska nie ma pracy, a sklep w centrum Wilkowyj przypomina budę z nieoheblowanych desek. Trafiam na wątek medialny: ten sam redaktor - nauczyciel Tomasz Witebski tworzy firmowaną przez gminę „Wieść Gminną” i przez parafię „Wieść Parafialną”. Redaktor niczego niemoralnego w tym nie widzi. Do głównej bohaterki mówi: „Prawda jest podwójna”.

W TVP Seriale trwają powtórki pierwszej serii „Rancza”. To ta nie przerysowana jeszcze część, w której Kusy jest alkoholikiem, Lucy Wilska nie ma pracy, a sklep w centrum Wilkowyj przypomina budę z nieoheblowanych desek. Trafiam na wątek medialny: ten sam redaktor - nauczyciel Tomasz Witebski tworzy firmowaną przez gminę „Wieść Gminną” i przez parafię „Wieść Parafialną”. Redaktor niczego niemoralnego w tym nie widzi. Do głównej bohaterki mówi: „Prawda jest podwójna”.

Najpierw powstaje „Wieść Gminna”, jej pierwszy numer jest jeszcze nieautoryzowany: redaktor pisze prawdę o korupcji wójta Pawła Kozioła, sprawa idzie w eter, lud kocha redaktora. Od drugiego numeru wójt decyduje się już na cenzurę. Z kolei drugi powstały organ  - „Wieść Parafialną” - cenzuruje proboszcz Piotr Kozioł. Dlatego w pierwszym w negatywnym świetle ukazany jest proboszcz, a w drugim, co oczywiste, wójt.

O tym, że redaktor Witebski pisze do obu pism artykuły zawierające przeciwstawne opinie, dowiaduje się Lucy Wilska. Amerykanka jest oburzona: jak można tak postępować? I gdzie jest prawda? Witebski odpowiada, że „prawda jest i tu, i tu”. Trzeba obie gazety złożyć razem i wtedy wiadomo, co jest prawdą. Lucy tego nie rozumie. W końcu prawda o wspólnym redaktorze wychodzi na jaw i obaj „wydawcy”, dla własnego dobra, postanawiają zawiesić wydawanie gazet.

Czy prawda jest podwójna? Słuchając w ostatnim czasie kilku wywiadów w Polskim Radio zastanawiam się, co jest prawdą i w jaki sposób prawda i „prawda” jest przedstawiana. W radiowej „Jedynce” pani redaktor przekonuje polityka, że Polacy też byli uchodźcami, gdy w stanie wojennym emigrowali do krajów europejskich.

Tak pani redaktor, a ilu postanowiło wcześnie ujść na Sybir i do Kazachstanu?! Tylko w czasie II wojny światowej (10 lutego mija 76. rocznica pierwszej deportacji na Syberię Polaków z wschodnich kresów II Rzeczypospolitej) mogło to być nawet ponad milion rodaków (historycy spierają się na temat liczb).

Też w Polskim Radio, choć innym programie, kilka pań rozmawia o pamiętnym Sylwestrze w Kolonii: „Nie wiemy dokładnie, kto atakował kobiety. Może to wcale nie byli uchodźcy. Właściwie nic nie wiemy o tym, co naprawdę tam się działo”. Nie wiedziałam, że jedne kobiety o bolesnych doświadczeniach drugich kobiet mogą wygadywać takie bzdury. Zero empatii dla kobiet, ta zaś skierowana jest na agresorów.

Doskonale tę prawdę znały natomiast inne kobiety, niemieckie, które po prostu chciały radośnie powitać nowy rok 2016. Oczywiście wszyscy też pamiętamy, że media niemieckie, na przykład doskonale znające prawdę o obecnej sytuacji Polsce, przez kilka dni milczały o tych zbiorowych atakach.

Wszyscy są cacy, tylko nie Polacy – ot taki rym przypadkowy. Jest raczej nieładne określenie na ten proces – „dorabianie gęby”. naszych rodaków, których burze dziejowe zmusiły do emigracji, porównuje się do rzeszy młodych mężczyzn, którzy nie chcą walczyć o wolność swojego kraju, ale pokonują tysiące kilometrów, by żyć za zasiłek. Polacy nigdy nie przekraczali nielegalnie granic państw europejskich, by potem siać spustoszenie na ulicach miast i w ośrodkach pobytu. 

Prawda nie jest i nie może być podwójna. Prawda jest jedna. Chodzi o to, by odważnie spojrzeć jej w oczy. Świętej pamięci ks. Józef Tischner mówił, są trzy prawdy: święta prawda, też prawda i g… prawda (przepraszam, to cytat). Obyśmy z tą ostatnią w ogóle nie miewali do czynienia.