Kogo brakuje na muralu?

Chodzę tamtędy często do pracy. Lubię te miejsca, wszak to Stare Miasto. Pamiętam, że kiedyś wyglądało ono zupełnie inaczej. Teraz jest elegancki Ratusz i kolorowe serce, zapewniające o miłości do Płocka. I mural na budynku. Wizja twórcy jest jednak niepełna. Na muralu umieszczono tych, którzy bronili miasta w pamiętnym roku 1920. Jednak kogoś mi na nim brakuje.

Fot. Blog Mural
foto: Wiktor Pleczyński/petronews

Rok temu na kamienicy przy ul. Bielskiej, w sąsiedztwie zabytkowego fragmentu murów miejskich, namalowano mural upamiętniający obrońców Płocka z wojny polsko-bolszewickiej 1920 roku. Dzięki nim obrona Płocka przeszła do historii, a marszałek Józef Piłsudski odznaczył miasto Krzyżem Walecznych i nadał tytuł Miasta Bohatera. Mural powstał w 100. rocznicę tamtych wydarzeń.

Na muralu uwieczniono m.in. Marcelinę Rościszewską, która była jedną z głównych cywilnych organizatorek obrony miasta, a w prowadzonej przez siebie szkole zorganizowała szpital polowy i punkt żywieniowy. Uczennice tej szkoły były zaś sanitariuszkami. Jest tam też Antolek Gradowski, harcerz, który roznosił żołnierzom broń i jedzenie, i zginął przy okopach. Jest też dowódca plutonu żandarmerii polowej por. Edward Czuruk, por. Iskander Achmatowicz z tatarskiego pułku ułanów i 16-letnia sanitariuszka Janina Landsberg-Śmieciuszewska.

Gdy zobaczyłam mural po raz pierwszy, przez chwilę myślałam, że wszystko jest w porządku, ale okazało się, że mylę rogatywkę z mitrą. Na muralu brakuje mi bł. Antoniego Juliana Nowowiejskiego, który w pamiętnym roku 1920 był biskupem płockim. Nowowiejski został nim 12 czerwca 1908 roku, pełnił ten urząd nieprzerwanie do dnia swojej śmierci, do 28 maja 1941 roku. Był jednym z najwybitniejszych biskupów płockich.

Nowowiejski m.in. założył Zakład Anioła Stróża dla dziewcząt z rodzin marginesu społecznego, działał w Towarzystwie Dobroczynności, w każdej parafii kazał założyć „Opiekę parafialną”, a w czasie kryzysu - „Komitety dla głodnych”. Wreszcie, pozostawił po sobie monumentalne dzieło „Płock. Monografia historyczna”. To ciekawa i obszerna pozycja, do tej pory korzystają z niej historycy. To tylko kilka z zasług biskupa płockiego czasu trzech wojen. Są one dla dziejów Płocka, Mazowsza i diecezji niepodważalne.

W sierpniu 1920 roku, gdy barbarzyńcy stali u bram miasta, arcybiskup Nowowiejski w nim pozostał. Miasto opuściły instytucje cywilne, ludność kopała okopy i budowała barykady, porządku pilnowała straż obywatelska. 30 lipca 1920 roku Nowowiejski polecił proboszczom, aby nie opuszczali swoich parafii. 11 sierpnia wydał odezwę, aby nie zaprzestać kultu, a kto parafię opuści, narazi się na kary kościelne i pozbawienie urzędu pasterza.

14 sierpnia, w obawie przed atakiem, wiele osób wyjechało z miasta „lecz duchowieństwo z biskupem pozostało”. „Dzień 15 przeszedł spokojnie, w bazylice katedralnej od 5-ej rano do 10 wieczorem przed przenajśw. Sakramentem modlono się o opiekę”. Nowowiejski robił co mógł, aby podtrzymać wiernych na duchu, dodać im odwagi, wzbudzić choć iskierkę nadziei, że wojska bolszewickie nie zajmą i nie podbiją miasta.

„Bitwa ta i rabunek z nią połączony pozostawiły po sobie ten pożytek moralny, że otrzeźwiły tych, którym mrzonki bolszewickie się uśmiechały. Kilka lat trzeba było, zanim Płock, po tym pogromie przyszedł do dawnego wyglądu”, napisał Pasterz Kościoła płockiego w swojej monografii.

Po wybuchu wojny w 1939 r. abp Nowowiejski też nie opuścił płocczan. Sprzeciwiając się prześladowaniu księży, wystosował memoriał do Nuncjatury Apostolskiej w Berlinie. 28 lutego 1940 r. został internowany w Słupnie, potem przewieziony do obozu koncentracyjnego (KL Soldau) w Działdowie. Tam 83-letniego kapłana traktowano ze szczególnym okrucieństwem. Był zmuszany do profanacji (oplucia i podeptania) krzyża, a odmowę przypłacił dotkliwym pobiciem. Zmarł jak męczennik, nie ma swojego grobu, dziś jest błogosławionym.

Kto jak kto, ale błogosławiony arcybiskup Nowowiejski zasłużył na to, aby się na miejskim muralu znaleźć.