On wyrósł przed nami jak młode drzewo i jakby korzeń z wyschniętej ziemi. Nie miał On wdzięku ani też blasku, aby chciano na Niego popatrzeć, ani wyglądu, by się nam podobał. Wzgardzony i odepchnięty przez ludzi, Mąż boleści, oswojony z cierpieniem, jak ktoś, przed kim się twarz zakrywa, wzgardzony tak, iż mieliśmy Go za nic.
Lecz On się obarczył naszym cierpieniem, On dźwigał nasze boleści, a my uznaliśmy Go za skazańca, chłostanego przez Boga i zdeptanego. Lecz On był przebity za nasze grzechy, zdruzgotany za nasze winy. Spadła na Niego chłosta zbawienna dla nas, a w Jego ranach jest nasze uzdrowienie.
Wszyscy pobłądziliśmy jak owce, każdy z nas się zwrócił ku własnej drodze, a Pan obarczył Go winami nas wszystkich. Dręczono Go, lecz sam pozwolił się gnębić, nawet nie otworzył ust swoich. Jak baranek na rzeź prowadzony, jak owca niema wobec strzygących ją, tak On nie otworzył ust swoich.
Po udręce i sądzie został usunięty; a kto się przejmuje Jego losem? Tak! Zgładzono Go z krainy żyjących; za grzechy mego ludu został zbity na śmierć. Grób Mu wyznaczono między bezbożnymi, i w śmierci swej był na równi z bogaczem, chociaż nikomu nie wyrządził krzywdy i w Jego ustach kłamstwo nie postało.
Spodobało się Panu zmiażdżyć Go cierpieniem. Jeśli On wyda swe życie na ofiarę za grzechy, ujrzy potomstwo, dni swe przedłuży, a wola Pańska spełni się przez Niego. Po udrękach swej duszy ujrzy światło i nim się nasyci. Sprawiedliwy mój Sługa usprawiedliwi wielu, ich nieprawości On sam dźwigać będzie.
Dlatego w nagrodę przydzielę Mu tłumy, i posiądzie możnych jako zdobycz za to, że siebie na śmierć ofiarował i policzony został pomiędzy przestępców. A On poniósł grzechy wielu i oręduje za przestępcami.
Aby zrozumieć Słowo
W liturgię Wielkiego Piątku wpisany jest jeden z najpiękniejszych starotestamentowych tekstów prorockich – ostatnia z czterech Pieśni o Słudze Jahwe. Znajdziemy je w Księdze proroka Izajasza w następujących miejscach: Iz 42,1-9; 49,1-12; 50,4-11; 52,13−53,12. Izajasz nazywany jest od czasów św.. Hieronima „ewangelistą wśród proroków”. To w Księdze noszącej jego imię znajdziemy proroctwa o dziewicy, która pocznie i porodzi syna i to właśnie tam odnajdziemy obraz człowieka, nazwanego właśnie „Sługą Jahwe”, w którym my – chrześcijanie, od pierwszej lektury odnajdujemy rysy Jezusa z Nazaretu.
Księga, której fragment dziś medytujemy, ma dość złożoną historię. Mówiąc w skrócie, dziś wiemy, że na dzieło, które dziś czytamy jako jedną całość, składa się przepowiadanie przynajmniej trzech proroków, z których każdy niósł Słowo Boże w innej epoce dziejów biblijnego Izraela. Pierwszy Izajasz oglądał jeszcze Jerozolimę, w której na tronie zasiadał potomek Dawida. Drugi z proroków, którego słowa znajdziemy w Księdze, dzielił z Ludem Wybranym niedolę wygnania nad rzeki Babilonu, natomiast trzeci cieszył się już nadzieją powrotu i być może był wśród tych, którzy postanowili podnieść Jerozolimę z upadku za pozwoleniem perskich władców. Pieśni o Słudze Jahwe wpisane są w część Księgi przypisywaną tzw. Deutero-Izajaszowi (Drugiemu Izajaszowi), a więc powstały w czasie, w którym Izrael przeżywał dramat upadku i niewoli. Wielu egzegetów jest zdania, że wpisane w prorocką księgę pieśni o Słudze pierwotnie funkcjonowały niezależnie, były śpiewane przez ludzi tęskniących za choćby nikłym światłem nadziei na lepszą przyszłość, i zostały stopniowo dołączone do innych słów, będących napomnieniem i pocieszeniem niesionym w imieniu Pana. W tym kontekście lepiej zrozumiemy, dlaczego w cierpiącym Słudze Izrael widział własne oblicze, odkrywał w cierpieniu Wybranego własne dzieje lub dostrzegał w jego rysach twarze swoich proroków.
Dziś, w Wielki Piątek, Pieśń Sługi jest nam dana jako droga do spotkania z Bogiem w Słowie.
Wycisz się. Uświadom sobie, że jesteś w obecności Boga. Poproś Ducha Świętego, aby prowadził Cię w czasie modlitwy.
Duchu Święty, otwórz mój umysł i otwórz moje serce, abym te natchnione przez Ciebie słowa czytając, poznawał i rozumiejąc przyjmował.
Daj mi też siłę, abym posłuszny Bożemu natchnieniu mógł z radością kierować się nimi w życiu.
Przeczytaj Słowo. Nie śpiesz się. Daj sobie szansę na usłyszenie tego, co może w tym tekście dotknąć Twojego serca.
Obraz do medytacji: przywołaj w pamięci jeden ze znanych Ci obrazów umęczonego Jezusa. Może to być np. obraz Ecce Homo św. Brata Alberta, lub jakiś kadr z Pasji w reżyserii Mela Gibsona. Patrz na Jezusa, cierpiącego Sługę Pana. Nie odwracaj wzroku od Jego ran. Przyjrzyj się Jego oczom… Zobacz krople krwi, spływające po policzkach…Nie odwracaj oczu od żadnego ze śladów Męki… Bądź wobec Niego, tak, jak On jest wobec Ciebie, z otwartymi ranami…. W Jego ranach jest Twoje zdrowie…
Prośba o owoc: w duchu zaproszenia św. Ignacego Loyoli, „będę prosił o to, czego chcę”, będę prosił o łaskę zjednoczenia z Jezusem we wszystkich pragnieniach i działaniach.
„Punkty” do medytacji Słowa
1. „Oto się powiedzie mojemu Słudze.”
Nazywamy powodzeniem życiowy sukces. Ktoś osiągnął zawodowe szczyty. Ludzie chwalą, podziwiają i nagradzają. Szczęśliwe, spokojne i bezpieczne życie. Powodzenie Sługi Pana polega jednak na czymś zupełnie innym. Spełniają się słowa mówiące o tym, jak bardzo Boże drogi nie są ludzkimi drogami. Sługa wyrasta i wybija się – w odrzuceniu przez ludzi. Nie byłby „ulubieńcem kamer”, bo nie ma w nim niczego, w czym świat mógłby znaleźć przyjemność. Jest wzgardzony, odrzucony, wyśmiany. Wyrzucony na margines. Nikt się z nim nie liczy. Jest nikim wobec wielkich tego świata, a jedynym, co budzi zdumienie, jest Jego oszpecenie.
Czasem można usłyszeć, że życie zgodne z przykazaniami, w bliskości Boga – to niemal gwarancja życiowego bezpieczeństwa, powodzenia, sukcesu. W średniowieczu nawet krzyż próbowano „oswoić dla świata”, zdejmując z postaci Jezusa ślady męki i ubierając Go w bogate szaty. Ból i cierpienie, odrzucenie i zmarginalizowanie – to wszystko, co nas mogłoby „oszpecić” w oczach innych, nie wydaje się nam miejscem uprzywilejowanej obecności Boga. Tymczasem On tak do Ciebie przychodzi – jak ktoś, kto wygrał mistrzostwo świata w byciu najbardziej godnym pożałowania. Co czujesz, kiedy patrzysz na odrzuconego Sługę? Kiedy zdejmiesz znieczulającą serce zasłonę i uświadomisz sobie przerażającą rzeczywistość – że oto nazywasz Bogiem torturowanego do granic bólu i odrzuconego przez wszystkich Człowieka, że w Twoim domu wisi krzyż, na którym jest wyobrażenie wijącego się z bólu, konającego ciała, i patrzysz na to codziennie – co czujesz…? Kiedy uświadomisz sobie, że w zadawaniu tego cierpienia masz również swój udział – jakie myśli i jakie uczucia rodzą się w Tobie? Jak często zdajesz sobie sprawę, że słowa „to nie gwoździe Cię przebiły, lecz mój grzech” nie są tylko dodatkiem do rzewnej melodii?
2. „W Jego ranach jest nasze zdrowie”. To cierpienie, na które patrzysz, ból Boga, którego jesteś świadkiem, nie jest bez sensu i bez celu. To wszystko dla Ciebie. Zapłatą za grzech jest śmierć. Widzisz przed sobą wcielenie tej prawdy. Chłosta i zdeptanie, pozbawienie dobrego imienia i odarcie ze wszystkiego – to Sługa poniósł biorąc na siebie winy nas wszystkich. Chłosta, biczowanie, które Go spotyka, ocala Cię. Mówiąc często i chętnie o miłosierdziu Boga nie mogę zamknąć oczu na cenę tego przebaczenia i miłosierdzia. I pomyśl, jak bardzo musi kochać ktoś, kto dobrowolnie przyjmuje na siebie cierpienie, tortury, śmierć. Pomyśl też, jak wielkim niewdzięcznikiem nazwałbyś kogoś, kto lekceważy sobie to, że ktoś inny oddał za niego życie. Jeśli nie ma większej miłości, jak oddać życie, to nie ma większej zbrodni jak być obojętnym na taką miłość. Właśnie dlatego Boga nie da się sprowadzić do rozpraw o rubrykach i szatach, obrzędach i zwyczajach. Ogołocony i poraniony, odrzucony i wykpiony Sługa jest Twoim i moim Zbawicielem. Jego ranom zawdzięczamy życie. Nie sobie. Jego ranom. Dopiero w Jego ranach moje rany znajdują sens. Bez Niego mógłbym nawet wykrwawić się wobec świata i nic by to nie dało. Z nim, nawet odrzucony i lekceważony – z martwych wstaję.
3. Trwaj wobec cierpiącego Sługi. Idąc śladem modlitwy św. Ignacego, patrząc na Umęczonego spróbuj uświadomić sobie, jak to się stało, że On, będąc stwórcą wszystkiego, do tego doszedł, że poniósł za Ciebie Mękę i Śmierć. I wobec Ukrzyżowanego, mierząc miarą Męki Boga, odpowiedz sobie szczerze na proste pytania: co ja tak naprawdę zrobiłem do tej pory w życiu dla Chrystusa? Co dla Niego robię? Pomyśl, co chciałbyś, świadomy tak wielkiej miłości, uczynić dla Niego?
Zrób konkretne postanowienie związane z tą medytacją.
Jeśli chcesz, pomódl się na koniec modlitwą św. Ignacego
Słowo Odwieczne,
Jednorodzony Synu Boży,
proszę Cię, naucz mnie służyć Ci tak,
jak tego jesteś godzien.
Naucz mnie dawać, a nie liczyć;
walczyć, a na rany nie zważać;
pracować, a nie szukać spoczynku;
ofiarować się, a nie szukać nagrody innej
prócz poczucia, że spełniłem Twoją najświętszą wolę.
Niech Bóg Ci błogosławi!
ks. Jarosław Kwiatkowski