Bp Piotr Libera w ciechanowskiej parafii, przy relikwiach bł. Rodziny Ulmów powiedział, że punktem wyjścia na drodze życia duchowego jest uznanie prawdy o tym, że jest się grzesznikiem, zdemaskowanie zewnętrznych pozorów, uniżenie się, „zachwianie się na nogach pewności siebie” do tego stopnia, żeby szukać nowego oparcia.
Przekonywał, że święci nie milczą „żyją w Bogu i słyszymy ich głos w sposób najbardziej elokwentny, wymowny w Słowie Bożym”. Ulmowie, którzy uczynili tyle dobra w swoim codziennym życiu, a gdy przyszło niebezpieczeństwo, nie zawahali się pomóc prześladowanym Żydom, w ten sposób właśnie mówią. Czynili to wszystko „w wielkiej prostocie i w zrozumiałym ukryciu”.
- Kościół wyniósł na ołtarze rodzinę Ulmów nie tyle z powodu niewypowiedzianej dramaturgii ich śmierci, ale ze względu na ich cudowne życie: wypełnione prostotą, modlitwą, zaradnością, dobrocią i ewangelicznym radykalizmem. Dobrze wiedzieli, że za udzielanie jakiejkolwiek pomocy Żydom, a tym bardziej danie im dachu nad głową i gościny, grozi śmierć. A jednak uznali, że wzywa ich do tego i Ewangelia, i ludzka solidarność z zaszczutymi siostrami i braćmi w człowieczeństwie - zaznaczył kaznodzieja.
Podkreślił, że w obecności relikwii trzeba spróbować odczytać pochwałę życia prostego, zaradnego, dobrego, pracowitego, w którym jest najwięcej naturalnej mądrości, do której trzeba dorastać samemu i w niej wychowywać młode pokolenia. A gdy przyjdzie potrzeba, by nigdy nie zamknąć serca przed drugim człowiekiem.
Biskup dodał, że proste i dobre życie codzienne Ulmów nie potrzebowało nadmiaru słów. Ono wyraziło się w codziennej ciężkiej pracy, byciu ze sobą i blisko Boga. To „ich proste i dobre życie w czasie wojny zamieniło się w heroiczne postawy i gesty”. Ono miało swoje istotne, niewymowne dopowiedzenie w wierze. Potwierdza to ich rodzinna Biblia, która ocalała z wojennej pożogi.
- Pewnie słyszeliście o tym, że Ulmowie zakreślili w niej na czerwono dwa fragmenty – tytuł: „Przykazanie miłości. Miłosierny Samarytanin” i zdanie: „Albowiem jeślibyście miłowali tylko tych, którzy was miłują, jakąż byście mieli za to zapłatę?”. Myślę, że tak było też z wieloma innymi sprawami w ich życiu, gdzie do dobroci i prostoty ich serc wiara dopowiadała resztę – podkreślił biskup senior.
Stwierdził, że bardzo brakuje tego współczesnemu człowiekowi, który „dopełnia się”, wręcz „faszeruje” obrazami i treściami, które nie są mu tak naprawdę potrzebne, a wręcz szkodliwe, które nie dadzą mu pokoju i nie uspokoją serca.
- Niech błogosławieni Ulmowie uczą nas tej duchowej sztuki, aby do naszego życia wiarą dopowiadać resztę. Dawniej to się wyrażało między innymi w prostych i mądrych stwierdzeniach: że „Bóg to wie”, albo „niech Bóg prowadzi”. Dziś coraz mniej słyszymy tak pełnych zaufania słów – uważał bp Libera.
Hierarcha opowiedział również o „ciechanowskim dopowiedzeniu” do spotkania z relikwiami bł. Ulmów – o bł. siostrze Alicji Kotowskiej, zmartwychwstance, której rodzina pochodziła z północnego Mazowsza. W październiku 1939 roku została aresztowana przez Gestapo, a potem zamordowana w Piaśnicy, zwanej „Kaszubską Golgotą”.
- Idąc na śmierć, do końca była dobra i czuła: gdy Niemcy tłoczyli skazanych do ciężarówki, aby ich wywieźć na miejsce egzekucji, siostra Alicja zauważyła grupkę wystraszonych żydowskich dzieci, które też były skazane na śmierć. Podeszła do nich otulając je swym ramieniem, jakby chciała do końca ratować ich psychikę i osłaniać do ostatniego momentu życia - opowiedział duchowny.
Parafia pw. św. Józefa w Ciechanowie była kolejnym miejscem w diecezji płockiej, do którego dotarły relikwie bł. Rodziny Ulmów. Uczcili je wierni z dekanatów ciechanowskich: wschodniego i zachodniego oraz dekanatu płońskiego północnego.