Ks. kan. dr Piotr Grzywaczewski w kazaniu przypomniał, że św. Hubert, patron myśliwych, zagubił wiarę w młodości. Oddał się wyłącznie fascynującym jego męską naturę polowaniom i biesiadom, „jakby zagłuszającym wewnętrzne, duchowe potrzeby i pamięć o Bogu”. W Wielki Piątek, gdy jego bliscy czcili krzyż i Mękę Pańską, on oddał się zawziętemu pościgowi myśliwskiemu za pięknym jeleniem.
Wtedy dany mu został znak z nieba - znak krzyża i mocne słowa, że jeśli nie wróci do Boga, pójdzie do piekła, zgubi swą duszę, zgubi wieczność. Na tyle to nim wstrząsnęło, że powrócił do Boga, podjął gorliwe życie duchowe, stał się wzorem człowieka wiary ufnej i owocującej służbą Bogu i ludziom.
- Wiara to wielka siła przebicia, decydująca o ziemskich losach człowieka. W trudnościach przegrywają ci, którzy nie wierzą, którzy opuszczają ręce i nie widzą perspektywy życia. Wszystkie wielkie dzieła na tej ziemi są zbudowane na wierze. Wiara czyni niekiedy cuda. Nie ma nic smutniejszego, jak spotkać ludzi „niewierzących” w możliwości zmiany sytuacji, pesymistów z założenia. Bo taka niewiara jest chorobą śmiertelną i bardzo zaraźliwą, gasi i wypala wszystko wokół. Ale jest też inna wiara - polegająca na utrzymaniu kontaktu z żywym Bogiem, oparta jest na wierze naturalnej. Ona sięga dalej – zaakcentował duchowny.
Dodał, że wiara religijna jest ukoronowaniem wiary tzw. naturalnej. Gdy wyczerpią się ludzkie możliwości, zostaje wiara w rzeczywistość niedostępną ludzkimi zmysłami, wiara w Boga, który jest wszechmocny. Przypomniał, że niewidomy żebrak Bartymeusz znajdował się w beznadziejnej sytuacji, a jednak wierzył w cud i cudu doświadczył.
- Wcale nie trzeba walczyć z wiarą religijną, by zniszczyć jej twórcze działanie. Wystarczy niekiedy osłabić w ludziach wiarę w możliwość zmiany sytuacji na lepsze. Wmówić w nich, że nic się nie da zmienić, albo zniechęcić do Boga i sakramentów. Wtedy ludzie stają się słabi, zniechęceni, rozgoryczeni, zaczynają chorować na niewiarę. Mogą jeszcze chodzić do kościoła, mówić pacierze, ale nie są już w stanie niczego dokonać. Zniszczono w nich siłę przebicia, optymizm wiary. Jest to perfidna metoda ostatecznie zniewalania człowieka – uważał wikariusz biskupi ds. sakramentalnych.
Podkreślił jednak, że w każdych okolicznościach życia, nawet w takich, w jakich znalazł się Bartymeusz, można poradzić sobie z ograniczeniami. Bóg potrzebuje ludzi, którzy wierzą w możliwość budowania lepszego świata, „ludzi bez bielma na oczach, o odważnym spojrzeniu w przyszłość”. Takich, jak Bartymeusz, ale też takich, jak św. Hubert, który dzięki Bożej pomocy i interwencji odnalazł zagubioną wiarę.
Podczas Mszy św. w procesji z darami do ołtarza przyniesiono dary lasu, natomiast na zakończenie modlono się przy witrażu św. Huberta (ufundowanym przed laty przez myśliwych) za zmarłych myśliwych i leśników z okręgu płockiego.
Gospodarzem uroczystej Mszy św. z udziałem licznych pocztów sztandarowych kół myśliwskich, był ks. kan. Jerzy Ławicki, proboszcz parafii św. Wojciecha, kapelan myśliwych. Uczestniczyli w niej myśliwi, leśnicy i sympatycy łowiectwa, z Markiem Zaborowskim, prezesem Polskiego Związku Łowieckiego Okręg Płocki.