Drodzy Moi, Chociaż w liturgii zakończył się już okres Bożego Narodzenia, to zgodnie z tradycją, w naszych kościołach, kaplicach, wciąż śpiewamy kolędy. Będziemy to robić aż do 2 lutego – do Święta Ofiarowania Pańskiego. Myślę, że wszyscy mamy świadomość, że kolędy i pastorałki to nie tyle ckliwe opowieści o Dzieciątku narodzonym w zimnej stajni, co raczej piękna i głęboka medytacja nad tajemnicą wcielenia Syna Bożego, opisane przez autorów różnych pokoleń.
Pozwólcie kochani, że swoje dzisiejsze słowo rozpocznę od niezwykle poruszającej pastorałki, zatytułowanej: „Gdzie jest nasze Betlejem?”
Ile żalu i goryczy w każdym z nas,
Ile gniewu w dniu codziennym - przyznaj sam.
Omijamy się nawzajem
Naszym nowym obyczajem -
Ile żalu i goryczy w każdym z nas. . . (…)
Gdzie jest nasze Betlejem,
Nasze polskie Betlejem?
Gdzie stajenka biedna i licha?
Gdzie kolęda święta i cicha?
Gdzie jest nasze Betlejem,
Nasze polskie Betlejem?
(…) Sam Bóg wie. . .
Gdy w tej ziemi się narodzi wreszcie Pan,
Może wtedy będzie ona domem nam?
Domem zgody i miłości,
Domem prawdy i radości -
- Gdy w tej ziemi się narodzi wreszcie Pan. (…)
Siostry i Bracia! Cieszę się, że mogę dzisiaj sprawować Mszę Świętą wśród ludzi, którzy swoją codziennością budują nasze „polskie a zarazem płockie Betlejem”.
Tak Kochani! Tak bowiem postrzegam działalność Stowarzyszenia Pomocy im. św. Brata Alberta, którego celem nadrzędnym jest służba człowiekowi – człowiekowi słabemu, ubogiemu, choremu, osamotnionemu. Człowiekowi, który znalazł się w wyjątkowo trudnej sytuacji i nie jest w stanie sam poradzić sobie z problemami, które go dotykają.
Służba takim osobom jest niczym innym, jak naśladowaniem samego Chrystusa, który – jak mówił o sobie – nie przyszedł, aby Mu służono, ale aby służyć.
W dzisiejszej Ewangelii widzimy tłumy ludzi, które ze wszystkich stron przychodzą do Jezusa. Jak pisze Ewangelista: Jezus wyszedł nad jezioro a cały lud przychodził do Niego, a On go nauczał.
Do Jezusa przychodzili ludzie obciążeni różnymi słabościami, ludzie uwikłani w grzechy, czasem zagubieni, czasem samotni, czasem chorzy i cierpiący – po prostu: ludzie, którzy potrzebowali pomocy. Taką przecież osobą był Lewi - syn Alfeusza, który siedział w komorze celnej. Grzesznik potrzebujący pomocy - podobnie, jak tak wielu innych. A Jezus pochylał się nad nimi, mówił, że są kimś ważnym w oczach Boga, że Ojciec w Niebie ich kocha i pragnie ich szczęścia. Kiedy było trzeba uzdrawiał chorych, karmił głodnych, przebaczał grzechy tym, którzy upadli na skutek ludzkiej słabości.
Poprzez to wszystko Jezus pokazywał, w jaki sposób trzeba budować Królestwo Boże tu na ziemi, jak budować ten nasz wspólny dom, aby był:
domem zgody i miłości,
Domem prawdy i radości…
Domem, w którym - tak po prostu - będziemy szczęśliwi.
Kochani! Dlaczego Jezus z Nazaretu służył ludziom, których nawet nie znał? Odpowiedź na to pytanie jest prosta: ponieważ „Bóg jest Miłością” i Miłością jest Jezus.
Święta Siostra Faustyna, którą w tym miejscu czcimy w sposób szczególny, tak pisała w swoim Dzienniczku: Miłość, miłość i jeszcze raz miłość Boga, ponad to nie ma nic większego ani w niebie, ani na ziemi. Największa wielkość to jest — miłować Boga, prawdziwa wielkość jest w miłości Bożej, prawdziwa mądrość jest — miłować Boga. (Dz 990)
Najmilsi! Tak naprawdę tylko miłość liczy się w życiu człowieka, miłość do Boga i miłość do ludzi — naszych braci i sióstr, szczególnie do potrzebujących i biednych, do tych złaknionych „odrobiny serca”, spragnionych dobrego słowa, zrozumienia, oczekujących duchowego wsparcia i materialnej pomocy. Każdy człowiek bowiem jest godzien miłości.
Jakże dobrze wiedział o tym św. Brat Albert Chmielowski, który w każdym człowieku potrafi dostrzec oblicze Chrystusa – i to niejednokrotnie Chrystusa odrzuconego, cierpiącego, sponiewieranego. Jak zapewne pamiętamy, zaledwie kilkanaście dni temu: 25 grudnia zakończył się Rok Brata Alberta, który był dla nas wszystkich okazją nie tylko do refleksji nad naszym patrzeniem na drugiego człowieka, ale także realną szansą do praktykowania miłości miłosiernej wobec naszych bliźnich.
W tym miejscu, na ręce pani prezes Anny Kozery oraz księdza Adama Przeradzkiego – opiekuna duchowego, dziękuję serdecznie naszemu Płockiemu Stowarzyszeniu Pomocy im. św. Brata Alberta za to, że każdego dnia głosi prawdę o miłości Boga i człowieka.
Głosi radykalnie – poprzez konkretne czyny. „Kromka Chleba, Nasz Krąg, Ciepła Izba, Poradnia Rodzinna” – to tylko niektóre z inicjatyw podejmowanych przez Stowarzyszenie. Poprzez te dzieła miłości – miłości miłosiernej - Katolickie Stowarzyszenie Pomocy im. Św. Brata Alberta w Płocku realnie przyczynia się do budowania Królestwa Bożego tu – na ziemi. Przyczynia się do budowania naszego Polskiego Betlejem…
Drodzy Moi! Tylko miłość może sprawić, że nasz dom – nasz polski dom i nasz płocki dom, stanie się domem zgody i miłości, domem prawdy i radości…
Oby tej miłości - miłości do Boga i ludzi, nigdy nam nie zabrakło. Amen.